Komentarze: 8
Nie chciałam pisać, bo zaczęłam zauważać, że tu piszę o samych smutkach, czytając moje notatki można by wywnioskować, że cały czas mam dołka, a ja jestem naprawdę szczęśliwa… bo jak tu się smutać kiedy jest wiosna, wszystko kwietnie… wiśnie już kwitną, w ogródku zakwitły mi prześliczne fiołki, niedługo rozwiną się jabłonie i bez, no i moje ukochane konwalie…
Mam zmartwienia małe i duże, ale kto ich nie ma, one były, są i będą zawsze, ale nie można się nimi przejmować, trzeba żyć! Czasem patrząc na chorego ojca, rodzinę, siebie brakuje mi sił, czuję, że upadam a wokoło mnie nie ma nikogo kto podałby mi rękę… no może nie to, że nie ma nikogo, ale to ja nikogo nie poproszę o pomoc, jestem zbyt dumna…
Przeczytałam ostatnio dwie książki: „Kobieta. Kapłaństwo serca” Jo Croissant i „Przeciwko babom!” Joanny Chmielewskiej. Z tych książek wywnioskowałam, że droga którą postanowiłam iść nie wyjdzie mi na dobre… Muszę skończyć z tym materialistycznym podejściem do drugiej osoby, przestać przeliczać mężczyzn na pieniądze, korzysci, muszę skończyć tez z tą swoją samodzielnością, nauczyć się prosić o pomoc, no i postarać się o jakieś spódnice, jednak jestem kobietą, powinnam się czymś odróżniać od mężczyzn…