Archiwum październik 2005


paź 31 2005 OCZY
Komentarze: 1

Kazano mi zapomnieć… radzono mi zabić w sobie uczucie, podobno najpiękniejsze na świecie… mieliśmy poszukać rozwiązania… jedyne jakie przychodzi mi do głowy nie przejdzie przez moje usta – nie chce tego o czym myślę… wiem, że dam radę, razem damy radę – tyle razy nam się udawało, musimy tylko bardzo chcieć…

 

Mam dziś za sobą kilka nieprzespanych nocy… nocy straconych na patrzeniu w sufit… patrzyłam, ale nic nie widziałam… po policzkach spływały wielkie krople łez… poranek – widać już sufit, trzeba wstać, doprowadzić się do względnego porządku… zrobić coś z oczami żeby babcia znów się nie przestraszyła choroby nabytej w Krakowie… moje oczy – raz wielkie, opuchnięte, czerwone od łez, to zapadnięte z fioletową obwódką… patrząc w lustro nie dziwię się babci, że kazała mi iść do lekarza… do porannej toalety należy również przyklejenie wielkiego uśmiechu i znalezienie odpowiednio optymistycznej pieśni, która powita rodziców… mama widzi, że ten uśmiech nie jest do końca szczery – zna mnie za dobrze, jej nie oszukam… ale mam szczęście, że nie zadaje pytań, nie pyta „dlaczego?”… śniadanie – jem żeby nie było kolejnej wojny domowej… dlaczego ani rodzice ani babcia nie rozumieją, tego że nie jedząc postępuję ekonomicznie, że w przypadku gdy ja nie zjem posiłku, to oni będą mieli więcej jedzenia?

 

Wojny domowe – powodem ich jest brak pieniędzy… a gdzie są te pieniądze? Prosta odpowiedź – na moim koncie – przeznaczone na utrzymanie „dumy” rodziców w Krakowie… zastanawia mnie jednak to dlaczego oni nigdy nie powiedzą mi tego, że biorę za dużo? … staram się jak mogę żeby jak najwięcej oszczędzić – trudne to jest, mimo iż nie wydaje pieniędzy na głupoty… nie marnuję ich – po prostu kupuję książki do nauki, wydaje pieniądze na jedzenie…

 

Wartość życia… czym ona jest… właśnie jestem po rozmowie ze znajomym, który próbował popełnić samobójstwo… na szczęście żyje… może on pokaże mi jak cieszyć się każdą chwilą życia … chce tak jak dawniej widzieć słońce, nawet wtedy gdy go nie ma… może droga jest prosta, a ja ją znam, ale nie wiem dlaczego tak unikam… dlaczego boję się podejść do klatek konfesjonału?... muszę przezwyciężyć w sobie ten strach… poderwać się z miejsca i znów unosić ponad ziemią… znów dojrzeć słońce, pokazać je innym…

 

kasjopeja : :
paź 28 2005 SKARB
Komentarze: 10

Czy mając przed oczami perłę potrafie z niej zrezygnować???

 

"Bo gdzie jest twój skarb, tam bedzie i serce twoje"... A gdzie jest moje serce? ...zagubione... zajęte kolejną bitwa pomiędzy rozsądkiem a namiętnością... nie chcę tego serca - przynosi za dużo bólu... czasem wolałabym nic nie czuć... być jak femme fatale...

kasjopeja : :
paź 28 2005 ZDANIE
Komentarze: 4

No i co ja mam o tym wszystkim mysleć??? całkowicie sie zagubiłam... tydzień temu postawiło mnie na nogi słowo "TĘSKNIĘ" napisane przez przyjaciela, później przeczytałam od Niego najpiękniejsze zdanie jakie można usłyszeć od drugiej osoby: "dobrze, że jesteś!"... tak niewiele - a tak wiele... a może zbyt wiele... Kolejny sms-es spowodował, że zaczęłam myśleć, że to zbyt wiele... nie wolno dla mnie rezygnować z nikogo! chwila mojego prawdziwego szczerego szczęścia kosztem czyjegoś nieszczęścia... dlaczego ja zawsze wymagam tak dużo... bo jestem człowiekiem i tak jesteśmy stworzeni, że ciągle nam mało (potrzeby ludzkie są nieograniczone, zaspakajając jedne rodzą się kolejne -  skutki wykładów z ekonomii)...

ale wtedy czułam sie tak dobrze...

kasjopeja : :
paź 21 2005 ...
Komentarze: 6

TĘSKNIĘ...

za rodzicami bratem babcią przyjaciółką niebieskimi oczkami i slicznymi loczkami Pana M.
kasjopeja : :
paź 16 2005 DOM
Komentarze: 6

Dwa dni temu wróciłam do domku po trzytygodniowej nieobecności… wiele przez ten czas się wydarzyło w moim życiu… poznałam nowych ludzi, nowe miejsca… nie chciałam wracać… bałam się powrotu, nie wiedziałam czy ktoś tu będzie na mnie czekał, bałam się reakcji ludzi na moja obecność… tydzień temu w niedziele biłam się z myślami: wrócić/nie wrócić… zadzwonił przyjaciel i dobrze wytłumaczył potrzebę powrotu, dodatkowo wydarzenia kolejnych dni spowodowały, że musiałam wrócić…

Nie myślałam, że powrót do korzeni zaledwie po trzech tygodniach nieobecności będzie taki przyjemny… radość w oczach rodziców, łzy babci, zdziwiona mina przyjaciółki, gdy mnie zobaczyła, radosny pisk koleżanek ze średniej, no i te niebieskie oczy …

zakręcone były te dwa ostatnie dni…ale byłam mile zaskoczona każdym spotkaniem…

Nie będę ukrywać powodu mojego przyjazdu… a wiec ten powód – Pan M. hmmm… ale On nie chce żebym tak Go nazywała, to w takim razie jak… Marcinek ;-)

Szczera rozmowa, podczas której wyjaśniliśmy sobie chyba wszystko… no, coś na pewno zostało tylko dla nas samych, gdzieś głęboko w sercu… tak chyba musi być… wiem, że mi na Nim zależy, no i chyba vice versa…

Cieszę się bardzo, że wróciłam, że przezwyciężyłam w sobie lęk… wiem dziś, że mam do kogo wracać, że istnieje kilka osób które będą na mnie czekać… nawet gdyby to miała być jedna  osoba – to będę wracać… tu jest mój dom…

 

kasjopeja : :