Komentarze: 12
Właśnie przegladnęłam wszystkie notatki, przeczytałam tez komantarze... wnioski:
zapierałam się, że istnieje przyjaźń pomiędzy kobietą i mężczyzną - dzis wiem, że to raczej jest niemożliwe, ze zawsze musi coś pęknąć przynajmniej u jednej ze stron... z notatek wynika, ze Pan M. wywoływał tylko łzy... były też szczęśliwe chwile - jedna jedyna notatka o Bieszkadach... wtedy naprawdę czułam się cudownie... przed wyjazdem na studia obawiałam, się samotności, że nikogo nie będę miała... i rzeczywiście zostałam sama... nie mam z kim porozmawiać, komu się wypłakać, kto by przytulił gdy jest mi źle, nie mam nawet z kim wyjść na piwo... nie mam nikogo ani tam w Krakowie ani tu w rodzinnym domu... zostałam sama... samotna w tłumie.. coraz częściej marzę o domku w Bieszczadach - takim na odludziu... tam byłabym samotna, bo nie byłoby w pobliżu żadnej żywej duszy... a tu jestem sama gdy wokół mnie jest tylu żywych... dziś już nie ma człowieka który miał być for ever i nawet nie wiem czy chce aby on wócił...Czyżby mój obecny stan był karą za to, że nie doceniam tego co mam... to nie jest tak, ja wiem, że mam naprawdę dużo szczęścia... mam wspaniałych rodziców, brata, babcię, studiuje na takiej uczelni, mam naprawde świetną współlokatorkę, mieszkam w spokojnej dzielnicy w ładnej kawalerce, pieniędzy rodzice mi nie oszczędzają mimo iż nie przelewa się w domku... ale nie mam nikogo... jestem sama... sama w tłumie ludzi... to mnie przytłacza, sprawia, że nie chce sie rano wstać, że na siłę trzeba sie uśmiechać...
byłam dzisiaj na spacerku...widziałam lejonki (dla niewtajemniczonych to bły jelonki)... spotkałam to małe stadko w moim ukochanym miejscu, tam gdzie doskonale potrafię sie wyciszyć, gdzie jest mi dobrze z dala od zgiełku miasta, z dala od ludzi... szukam takiego miejsca w Krakowie... zauważyłam że o tej porze na dziedzińcu Wawelu o zmroku nikogo nie ma... ostatnio spędziłam tam około godziny - bylam ja, pan ochroniarz tupiący po drugiej stronie dziedzińca i kilka osób z Włoch... jednak to wciąż nie to, ale przynajmniej mogłam na chwilkę uciec od tej masy ktora biega po uliczkach...